Narodowa Galeria Sztuki Współczesnej w Rzymie przeszła niedawno modernizację. Początkiem nowego rozdziału w historii obiektu jest wystawa „Time is Out of Joint” – owoc pracy twórczego duetu dyrektor muzeum Cristiany Collu i kuratora Saretto Cincinelli, którą mieliśmy przyjemność oglądać.
Galleria Nazionale to miejsce odkrywania i badań, a także kontemplacji i refleksji nad praktykami artystycznymi oraz nad rolą współczesnego muzeum. Tytuł wystawy, zaczerpnięty wprost z „Hamleta”, nawiązuje do elastycznego pojęcia czasu – czasu, który nie jest liniowy, ale rozwarstwiony. Szekspirowska metafora nie tylko sugeruje nieciągłość doświadczenia, ale i „kalectwo” teraźniejszości. Historyk sztuki Hans Belting ujął to retorycznym dylematem „koniec historii sztuki czy wolność sztuki”.
Podążając tym tropem, twórcy wystawy całkowicie porzucili liniową wizję sztuki – w tej samej przestrzeni współistnieją zatem dzieła z różnych stuleci. Każda sala to unikatowa kompozycja prac ze stałej kolekcji galerii oraz nowych elementów, które na pierwszy rzut oka dzieli forma, technika i styl. Wnikliwy obserwator dostrzeże jednak szczegóły konceptualne i symboliczne, mniej wyrobiony – niezwykłą wrażliwość estetyczną i wyczucie kadrów.
I tak w jednej z sal nad instalacją podłogową Pino Pascali z 1967 r. wisi czołowe dzieło neoplastycyzmu – „Grande composizione A con nero, rosso, grigio, giallo e blu” Pieta Mondriana. W tej samej przestrzeni monumentalną pracę Giuseppe Penone „Skin of Gold on Acacia Thorns” przysłania osiemnastowieczny posąg Herkulesa. Obraz Penone, z daleka przypominający pointylistyczny rysunek ust, tworzą… ciernie akacji przyklejone do powierzchni płótna. Figuratywny „klucz” pojawia się w centrum dzieła – czy to usta artysty odlane w małym arkuszu złota?
Kto wywarł największe wrażenie? Bardzo inspirująca jest duża kolekcja prac Alberto Burri, który w sposób niekonwencjonalny łączył malarstwo z rzeźbą, tworząc abstrakcyjne kolaże z różnych materiałów – od pumeksu, smoły, po drewno czy folię.
Nie sposób też przejść obojętnie obok rzeźby psów unieruchomionych w akcie gryzienia (Liliana Moro, „Underdog”), która to stanowi wprowadzenie i emocjonalną kontynuację dla widocznego na dalszym planie obrazu Emilio Vedovy. Z jednej strony pełna brutalności walka zwierząt, z drugiej walka barw, które Vedova nanosił na płótno impulsywnymi i szalonymi gestami. Jednak największe i niespodziewane emocje skradł Jackson Pollock i jego „Watery Paths” – z całą pewnością to sztuka, którą doświadcza się całym sobą.